Wywiady z obecnymi i byłymi pracownikami Norwida cz. 3


Rozmowa z prof. Jackiem Turlejskim pracującym w „Norwidzie” 27 lat.

Od jak dawna pracuje Pan w Norwidzie?

Od września 1988 roku, czyli to już 27 lat i jak na razie nie odczuwam wypalenia zawodowego.

Czy była to Pana pierwsza praca?

Nie. Pracować zacząłem już w czasie studiów na ostatnim roku. Prowadziłem kółko informatyczne dla dzieci w szkole podstawowej.

Czy zawsze chciał Pan uczyć informatyki?

Nie. Moim pierwszym kierunkiem studiów była matematyka, informatykę ukończyłem później. Przy zatrudnianiu się w Norwidzie /wówczas Finderze/ miałem uczyć za chwilę matematyki. Niestety, okazało się że byłem tak dobry w tym co robiłem, że dyrektor nie dał mi już „szansy” nauczania matematyki. Miałem epizod, że w klasie w której miałem wychowawstwo prowadziłem zajęcia z matematyki i dobrze to wspominam.

Woli Pan uczyć podstawy, czy rozszerzenia?

Nie ma dla mnie znaczenia. Oczywiście rozszerzenie jest bardziej wymagające. Super jest jak wszyscy na zajęciach są zaangażowani. Nie zawsze jednak tak jest. Zainteresowanie przedmiotem bardzo często powiązane jest z maturą. Jeśli ktoś wybiera na maturze ten przedmiot i swoją przyszłość wiąże ze studiami informatycznymi będzie na pewno bardzie zainteresowany przedmiotem. Ale tak jest na wszystkich przedmiotach i informatyka nie jest wyjątkiem.

Co w informatyce jest najtrudniejsze?

Należy zdać sobie sprawę, że współczesny świat bez technologii informacyjnych i informatyki nie może funkcjonować. Podstawowe więc umiejętności z tej dziedziny każdy powinien opanować. Informatyka jest bardzo szerokim pojęciem. Jeśli mówić będziemy o programowaniu, to najtrudniejsze jest logiczne myślenie i przełożenie rozwiązania, które układa nam się w głowie na zapis w postaci algorytmu. Zapisanie algorytmu w postaci programu, to już pestka.

Co Pan lubi, a czego Pan nie lubi w pracy nauczyciela?

Nie lubię biurokracji, bo to zabija kreatywność. Lubię pracować z młodzieżą, a szczególnie tą ambitną, która potrafi postawić sobie konkretny cel i do niego dążyć.

Co oprócz nauczania wchodzi w skład Pana obowiązków?

Mógłbym spłycić odpowiedź i powiedzieć wszystko, co związane jest z technologią w szkole. Ale jeśli doprecyzuję, to min. administrowanie serwerami szkolnymi, wspieranie osób prowadzących stronę internetową szkoły, zajmuję się też przygotowaniem regulaminu rekrutacji do szkoły, administruję naborem elektronicznym, przygotowuję i zarządzam dziennikiem elektronicznym i pewnie mógłbym tak jeszcze wymieniać…

Jak się Pan czuje w naszej norwidowskiej społeczności?

Jak można się w niej czuć? Oczywiście wspaniale i nie zmieniłbym na żadną inną.

Czy jakiś informatyk jest dla Pana autorytetem?

Mógłbym wymienić tu kilku, ale podam dwóch, którzy osiągnęli sukcesy i pokazali, że postawiony cel można osiągnąć systematyczną pracą i przy odrobinie szczęścia. Steve Jobs, na pewno znana, nieżyjąca już postać i Larry Page (jeśli czytelniku tej publikacji nie wiesz o kim mówię skorzystaj z wyszukiwarki).

Czy ma Pan jakieś marzenia, z którymi może się Pan z nami podzielić?

Przede wszystkim nie czekajcie na lepszy moment, aby marzenia zrealizować, bo może nigdy nie nadejść. Ponieważ w moim przypadku mam potrzebę na dużą dawkę adrenaliny, to moje marzenia krążą wokół ekstremalnych działań. Swoje dwa marzenia już spełniłem, jeżdżę na snowboardzie od 10 lat i uprawiam skydiving. Niestety, to są dwie pasje, które mocno uzależniają. Moje marzenie, to skoki w jakimś egzotycznym kraju.


Prof. Mariola Całkiewicz – nauczyciel matematyki.

Od jak dawna pracuje Pani w „Norwidzie”?

Pracuję 19 lat.

To była Pani pierwsza posada nauczycielska?

Tak.

Czy zawsze chciała Pani być nauczycielem?

Nie zawsze. Na studiach, gdy pojawiły się praktyki, zauważyłam, że mogę wykorzystać swoje umiejętności i spodobało mi się to.

Czy zawsze to była matematyka? Myślała Pani o czymś innym?

Zawsze to była matematyka. Moi rodzice chcieli, żeby to była farmacja, ale nie nadaję się na farmaceutę i nic związanego z biologią.

Czy uważa Pani, że jest Pani nauczycielem z powołania?

Myślę, że tak. Lubię ludzi. Lubię nauczać. Podoba mi się ten błysk w oku, kiedy ktoś coś zrozumie.

Co Pani sądzi o stosowaniu proporcji w zadaniach?

Mogą być, ale wolę bardziej fachową metodę rozwiązywania zadań.

Jakie zadania według Pani sprawiają uczniom największą trudność?

Zadania na dowodzenie.

Jakiej dziedziny matematyki najbardziej Pani nie lubi?

Tłumaczenie kombinatoryki rachunku prawdopodobieństwa.

Czy podczas swojej pracy trafiła Pani na zadanie z poziomu szkoły średniej, którego nie potrafiła Pani rozwiązać?

Zdarzały się takie zadania, ale po pewnym czasie zawsze udawało mi się je rozwiązać. Aby rozwiązać niektóre zadania, czasami trzeba poświęcić więcej czasu.

Oblała Pani kiedyś egzamin z matematyki?

Nie.

Który ze znanych matematyków jest Pani największym autorytetem, którego Pani najbardziej lubi?

Nie ma kogoś takiego. Cenię każdego z nich za ich wiedzę.

Czy dobrze się Pani czuje w naszej „norwidowskiej” społeczności?

Oczywiście, że tak. Bardzo lubię naszych uczniów, kolegów z pracy. Lubię tutaj przychodzić.

Teraz, po tylu latach pracy nauczycielskiej, gdyby mogła Pani zmienić tą decyzję, to czy by Pani ją zmieniła?

Trudno powiedzieć. Czasami zdarzają się gorsze chwile, ale raczej nie zmieniłabym tej decyzji. Według mnie, dla kobiety jest to bardzo dobry zawód, taki twórczy i niejednorodny. Niby cały czas te same zajęcia, te same tematy, ale cały czas są inni ludzie i nowe doświadczenia.

Co Pani najbardziej lubi w pracy nauczyciela?

Chyba kontakt z ludźmi. To, że cały czas jest ktoś inny, że można z nimi porozmawiać, zdobywać nowe doświadczenia.

Czego Pani nie lubi w pracy nauczyciela?

Sprawdzania sprawdzianów.

Czy może Pani opisać swój pierwszy dzień w naszej szkole?

Pamiętam dokładnie swoją pierwszą lekcję. Prowadziłam ją w sali 62. Była to dwugodzinna lekcja. Do tej pory pamiętam uczniów, których wtedy uczyłam. Tą klasę wspominam bardzo dobrze.

Czy lubi Pani być wychowawcą?

Czasami jest to trudne, ale zawsze miło jest mieć swoich uczniów, np. spotykać ich na korytarzu, porozmawiać z nimi. Jest to taka przynależność. Czuje się taką więź. Nieraz są trudne sprawy, kiedy nie mogę pomóc w jakiś oczywistych sprawach. To mnie denerwuje, ale dobrze mieć swoich wychowanków. Ja na nich mówię swoje dzieci.

Jakie jest Pani najlepsze wspomnienie z „Norwida”?

Jest wiele takich momentów np. jak wszyscy uczniowie zdali maturę. Wspaniałe to uczucie, kiedy ktoś przyjdzie i powie Ci, że warto było przychodzić na lekcje i się uczyć.

Jakie jest Pani profesor największe marzenie, którym może się Pani podzielić?

Żeby być zdrowym i móc pracować.


Wywiad z prof. Barbarą Walasik, od 36 lat w Norwidzie.

Od jak dawna pracuje Pani Profesor w Norwidzie?

36 rok.

Jak Norwid zmienił się na przestrzeni tych lat?

Bardzo się zmienił. Kiedy rozpoczynałam pracę był to Zespół Szkół imienia Pawła Findera. Mieliśmy liceum zawodowe, technikum chemiczne i nieliczne klasy liecum ogólnokształcącego. Stopniowo likwidowano klasy liceum zawodowego o specjalności chemicznej, zostało technikum, a po jakimś czasie zlikwidowano również klasy technikum. Jednocześnie przybywało klas liceum ogólnokształcącego.

Dlaczego wybrała Pani Profesor język angielski? Czy nie myślała Pani o czymś innym?

Przez cały okres szkoły podstawowej i średniej uczyłam się języka angielskiego prywatnie, a w szkole miałam francuski i rosyjski. Języki były moim głównym zainteresowaniem i nieskromnie mówiąc, byłam z nich zawsze dobra. Z angielskiego pisałam specjalną maturę, która była przeznaczona dla 11 uczniów z Częstochowy, uczacych się prywatnie. Następnie zdawałam na studia na filologię angielską i dostałam się. Po dwóch latach wyjechałam do Anglii, gdzie uczyłam sie półtora roku, następnie wróciłam i dokończyłam studia.

Czy zawsze chciała być Pani nauczycielką?

Kiedy ja zaczynałam pracę, możliwości dla anglisty w Częstochowie były dość ograniczone. Mogłam pracować w Hucie Częstochowa i tłumaczyć dokumentację techniczną, ale nie interesowałam się tym specjalnie i wolałam pracować w szkole. Potem, po pewnym czasie dostałam propozycję pracy w australijskiej firmie, ale zrezygnowałam, wiedząc, że wiąże się to z dojazdami i wczesnym wstawaniem.

Norwid to pierwsza szkoła w której Pani uczy?

Nie. Przez pierwszy rok uczyłam w Liceum Ogólnokształcącym imienia Karola Świerczewskiego. Było to bardzo dobre liceum na z klasami rozszerzonymi językiem angielski,.

W jakich krajach anglojęzycznych Pani była i jakie jeszcze chciałaby Pani zobaczyć?

Oczywiście wielokrotnie w Wielkiej Brytanii, gdzie jak wspomniałam przez jakiś czas się uczyłam. Byłam czterokrotnie w USA, jednak niestety nie udało mi się pojechać do Australii.

Uczy Pani zazwyczaj grupy zaawansowane. Z czego to wynika?

Trudno powiedzieć. Może wynika z tego, że dosyć dużo interesuję się samą metodyką nauczania, poza tym jestem bardzo aktywnym współpracownikiem Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Jaworznie, z którą współpracuję od 2000 roku, układając zadania maturalne, zajmując się standaryzację testów i układając zestawy do ustnej matury.

Co Pani zdaniem w języku angielskim sprawia największe trudności i jest dla Polaków najbardziej nienaturalne?

Myślę, że niezgodność wymowy z pisownią. Dla wielu osób stanowi to problem, szczególnie, gdy mają do czynienia z językiem pisanym, gdzie trzeba odczytać nowe słowa. Oczywiście równie skomplikowana jest gramatyka, ale już na poziomie mocno zaawansowanym oraz to, że język angielski jest bardzo kreatywny i cięgle pojawiają sie nowe zwroty i wyrażenia, z czym my Polacy, mamy trudności.

Jak się Pani pracuje w społeczności Norwidowskiej?

Chyba dobrze, skoro jestem tu tyle lat.

Co Pani najbardziej lubi w pracy nauczyciela?

Młodzież. Oczywiście młodzież jest różna. Są zdolni uczniowie, są mniej zdolni uczniowie, są słabsi uczniowie. Natomiast nie lubię uczniów niesolidnych, kombinatorów, takich, którzy myślą, że jakoś się im uda. Tego bardzo nie lubię.

Czy jest coś jeszcze, co Pani przeszkadza w pracy nauczyciela?

Duże ilość papierów, czynności administracyjnych, które niestety musimy wykonywać.

Jakie przychodzi Pani na myśl najmilsze wspomnienie z Norwida?

Kiedy mój uczeń zajął 1 miejsce w Olimpiadzie Języka Angielskiego w Polsce, nie będąc nigdy w życiu za granicą, a następnie dostał sie do Oxfordu.

Oblała Pani kiedyś egzamin z angielskiego?

Jako studentka nigdy.

Jakaś anegdotka, która przychodzi Pani teraz do głowy?

Tak, maturalna anegdotka. Był taki egzamin maturalny ustny, podczas którego uczniowie losowali pytania i musieli wypowiedzieć się na dany temat. Bardzo dobry uczeń wylosował temat: "System edukacji Wielkiej Brytanii". Konsekwentnie zaczął opowiadać o systemie partii politycznych USA. Przerwałam mu, mówiąc żeby przeczytał jeszcze raz pytanie. Mimo to, po przeczytaniu ponownie: "System edukacji Wielkiej Brytanii", dalej opowiadał o USA. Był on po prostu tak zestresowany, że nie wiedział na jakie pytanie odpowiada. Oczywiście zaliczyliśmy mu to. Dopiero, gdy skończył, złapał się za głowę, że wcześniej nie widział, co czyta, ani jak faktycznie brzmiało pytanie.

I na koniec, czy ma Pani jakieś wielkie marzenie, którym mogłaby się Pani z nami podzielić?

Pojechać do Australii, zwiedzić jeszcze wiecej USA. Mam nadzieję, że uda mi się wyjechac na Florydę, gdzie mnie zaproszono.


Wywiad z profesor Katarzyną Bodziachowską.

Jak długa pracuje pani w Norwidzie i dlaczego akurat w IX LO?

Mój staż to 22 lata, a dlaczego Norwid ? Miałam tu praktyki i odbyłam lekcję dyplomową u profesor Teresy Piesiak za dyrekcji, niezapomnianej, pani Ewy Juraszek. Może się spodobałam? W każdym razie pewnego dnia zastałam karteczkę w drzwiach (wtedy nie były jeszcze powszechne telefony ) z treścią, abym zgłosiła się do Norwida. Poszłam więc i tak już zostało, mam nadzieję, że do emerytury.

Dlaczego mówi Pani o nadziei, przecież to normalne, że będzie Pani profesor pracować według obowiązujących zasad.

Niekoniecznie, jest coraz mniej uczniów, klas i coraz mniej logiki w polskim szkolnictwie. Poza tym miałam tu także na myśli choroby, przykre okoliczności – krótko mówiąc „samo życie”. Wolę jednak mieć nadzieję. (p. Bodziachowska śmieje się)

Czy zawód nauczyciela jest Pani wymarzonym, „z powołania” czy raczej przypadkowym?

Od dziecka chciałam być nauczycielem – to było marzenie jawne. W głębi duszy, w ukryciu pragnęłam zostać aktorką, piosenkarką czy nawet tancerką – kimś w rodzaju artysty.

Ale przecież została pani artystką. Jest pani pisarką, czy mogłaby pani coś o tym opowiedzieć?

Dziękuję za to określenie, choć czuję się nauczycielką, która próbuje pisać książki. Debiutowałam w 2012r. opowiadaniem „Fortepianowa podróż Fryderyka Chopina”, potem była „Marynka”, w 2014r. pierwsza książka wydana przez warszawski RYTM – „Księżna Izabela Czartoryska”, a w bieżącym roku ukaże się „Wieniawski – droga do gwiazd”. Obecnie pracuję nad zbeletryzowaną biografią Jacka Malczewskiego.

Co daje Pani pisanie?

Bardzo wiele – relaks, zapomnienie, wiedzę i zadowolenie z siebie oraz to co najbardziej przydatne - treningi myślenia. Zanim coś napiszę, dużo się uczę, czytam, studiuję, analizuję i wspieram swoich uczniów, mówiąc im, że nie są sami.

Jako pani uczeń, niestety tylko przez rok, jestem dumny z takiej nauczycielki.

Dziękuję, jesteś bardzo miły (uśmiecha się)

Czy dobrze ocenia Pani te 22 lata, czy czuje się Pani spełniona zawodowo?

Tak, czuję się spełniona, choć pracuje mi się bardzo różnie, rzekłabym – „mozaikowo” – brakuje mi porywów fakultetów humanistycznych, działań według własnego programu, spektakli i audycji, poetyckich Dni Patrona, które koordynowałam. Cóż, wszystko się zmienia i tak widocznie ma być.

Czy ma pani jakieś szczególne wspomnienia związane ze szkołą?

Tak, bardzo wiele – niektóre wzruszające, inne zmuszające do refleksji, a jeszcze inne irytujące. Jednak w pamięci swej szczególnie dbam o przechowywanie tych najciekawszych – „Poranek z noblistką” – spektakl, który zdobył miejsce w Przeglądzie Teatrów Szkolnych, i który spowodował anonim atakujący moją osobę, poczytałam, jak chodziłam do Andrzeja na OIOM i śpiewałam mu poezję, pamiętam kluczyki z breloczkiem Alfa Romeo, które dostałam od moich wychowanków i urodziny, które mi ta klasa wyprawiła. Przeżyłam wiele wspaniałych chwil. Zjadłam dużo cukierków urodzinowych i pączków na „Ostatki”.

Rzeczywiście nie sposób wszystkiego opisać..., a może napisze pani kiedyś książkę o Norwidzie

Pisałam już dwie monografie o szkole, teraz przyszedł czas na inne osoby. Czy napiszę powieść obyczajową o szkole? Przyszłość pokaże. Chwilowo zbieram materiały. (śmieje się)

Tak więc czekamy. Tymczasem dziękuję Pani za rozmowę

Ja też dziękuję i życzę nam wszystkiego najlepszego z okazji 50-lecia.


Warning: Undefined array key 123 in /home/server747809/ftp/zjazd/wywiady/wywiady.php on line 92